Łączna liczba wyświetleń

piątek, 31 sierpnia 2012

Ciężkie noce

Od dłuższego już czasu mam problemy z zasypianiem i snem w nocy. Bywa tak, że szybko zasnę, ale już po godzinie budzę się z płaczem. W nocy również budzę się po kilka razy. Rodzice i braciszek, mają już tego dosyć, są zmęczeni moimi krzykami. Wszyscy rozkładają ręce, bo nikt nie wie, co tak naprawdę mi dolega. Czasami jest to ząbkowanie, innym razem ból brzuszka, głód lub pragnienie. Wczoraj i dzisiaj np. miałam wysoką temperaturę, mama zbiła mi ją dopiero czopkiem. Rodzice podejrzewają trzydniówkę, ale zobaczymy, co przyniesie kolejna noc, gdyż dzisiejsze zasypianie było koszmarem, darłam się wniebogłosy, niczego nie chciałam, dopiero po zrobieniu kupy o godzinie 21 troszkę się uspokoiłam i dałam się mamie ukołysać do snu. Powiem Wam, że rodzice są padnięci, zasypiają w dzień wszędzie, gdzie usiądą, ale cóż mają zrobić, trzeba przetrwać jakoś te ciężkie chwile.
Ostatnio stałam się głodomorkiem i domagam się mleka nawet w nocy i potrafię wypić 210 ml i powiem Wam, że czasami tyle, to mało dla mnie. W dzień również nieźle podjadam, gdy widzę , że ktoś je, zaraz pojawiam się obok i krzyczę lub zabieram mu jedzenie z talerza. Franek tego nie cierpi i zawsze krzyczy: " Mamo zabierz Melę".
Wiecie dzisiaj mój braciszek powiedział mamie tak: " mamo, ja już mam dosyć tych krzyków Meli, niech ona już będzie duża", a podczas kąpieli zapytał tak: " mamo, a ja też tak płakałem i sprawiałem tyle problemów?". Hmm chyba pora zastanowić się nad swoim zachowaniem.
 
W zeszłym tygodniu w niedziele przed wyjściem do Kościoła Franek pyta: " Mamo, a Amelka też będzie się kościelić" :)
 
To tyle na dzisiaj ciekawe, czy dzisiaj dam się wyspać mamie, tacie i braciszkowi.
Wiecie rodzice mówią, że oni to mają pecha, bo ja się budzę przeważnie wtedy, gdy oni kładą się spać.

środa, 22 sierpnia 2012

Odwiedziny :)

W tym miesiącu odwiedziliśmy mojego kuzyna Kystianka ciocię Jolę i wujka Andrzeja oraz znajomych moich rodziców Jadzię, Adama, Maćka ich syna i Julkę ich córeczkę, która ma tyle lat co ja :) i jest bardzo fajną dziewczynką. Powiem Wam, że bawiłem się podczas tych wszystkich odwiedzin wyśmienicie. U Krystianka na podwórku przed domem bawiliśmy się w piaskwnicy, w dmuchanym zamku i na zjeżdżalni. Biegaliśmy, jeździliśmy na samochodach, taczkach, traktorkach. Poszliśmy na spacer, podczas którego pierwszy raz wlazłem w krowi placek i moja stopa nie wyglądała ciekawie hihi. Wszyscy się ze mnie śmiali hehe, bo ja byłem zdziwiony, że krowy robią taaaaaki placek, że moja stopa w nim utonęła. Wujek Andrzej pokazał mi świnie, krowy, oprócz tego widziałem gęsi, kury, śliczne gołębie oraz papużki i pieski. Cieszę się, że mogłem spotkać się z moim kuzynem i z nim poszaleć.
Jeśli chodzi o wizytę u Julki to powiem Wam, że spędziliśmy pół dnia na ich działeczce. Graliśmy w piłkę, skakaliśmy po materacu, kąpaliśmy się w basenie, huśtaliśmy się, układaliśmy puzzle, bawiliśmy się w domku, ale najfajniejszą zabawą było bieganie, a szczególnie ucieczka przed wujkiem Adamem, który gonił nas z wielką dmuchaną kaczuchą.
Podczas tych wszystkich odwiedzin było tak fajnie, że nie chciało mi się jechać do domu i już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania.
Na koniec chciałbym podziękować za piękne prezenty.
A teraz kilka fotek.
 
U Krystianka :)






 
 
 
Na działeczce u Julki :)
 
 
 





wtorek, 21 sierpnia 2012

Zdrowy chłopak :)

Przed wyjazdem na nasze wczasy mama była ze mną u prywatnego pediatry, bo chciała żeby sprawdził, czy jestem zdrowy, bo jak już kiedyś pisałem martwi się, że mało jem. Lekarz obejrzał mnie swym okiem i powiedział, że nie wyglądam na chorego, a jeśli chodzi o wagę i wzrost to jestem proporcjonalny :). Na apetyt przepisał niedobry syrop i kazał mamie zrobić badania kału, które wykonaliśmy po przyjeździe z naszych wczasów. Badania wyszły znakomicie nie mam żadnego pasożyta w sobie :), co wszystkich ucieszyło, więc jestem zdrowym chłopakiem, który czasem jada maluśko, a innym razem znów duuuuuuuużo.

środa, 15 sierpnia 2012

11 miesiąc

Dzisiaj będzie przede wszystkim zdjęciowo, powiem Wam tylko tyle, że ważę ponad 10 kg i chodzę bardzo szybko trzmana za rączki, potrafię się nawet utrzymać sama przez kilka sekund i usiąść. Rozpoznaję przedmioty, osoby na zdjęciu i komentuje to "łełeł". Daję lali, misiowi buzi. Reaguję na słowo idziemy na spacer Rodzicom nadal daję popalić i często mają zarwane noce, a tak poza tym jestem słodka :).





Bolesne spotkanie z pciołą :)

Witajcie i zobaczcie jak urządziła mnie pszczoła "pcioła" na ranchu.

Wyobraźcie sobie, że użądliła mnie w usta. Latała latała koło mnie, aż w końcu ja zacząłem machać ręką chcąc ją złapać i cóż złapałem, ale na mojej buzi dokładnie na ustach, a ona mnie w nie użądliła. Tata zaczął krzyczeć z przerażenia, kazał mi otwierać usta, bo myślał, że ona wpadła mi do buzi i mnie tam ukuła. Później przybiegła wystraszona krzykiem taty mama, która wzięła mnie na kolana, uspokoiła, bo płakałem i cały się trząsłem, przytuliła, a później zapytała, gdzie użądliła mnie pszczoła. Ja zapłakany odpowiedziałem, że w usta, co mama z tatą zdążyli już zauważyć, bo pszczoła zostawiła tam swoje żądło, które mama szybko wyciągnęła, a poza tym moje usta mi spuchły. Powiem Wam, że to było najstraszniejsze przeżycie tego lata. Po tym zdarzeniu szybko wróciliśmy z rancha do domu, gdyż nie chciałem tam już zostać. A w samochodzie i w domu kazałem rodzicom pozamykać okna, bo bałem się, że pszczoła znów mnie użądli. Moja mamusia wini się za to dzisiejsze zdarzenie, bo karmiąc Amelkę deserkiem zapomniała wyrzucić pojemnik po nim do kosza, który został na stole, przy którym siedziałem i rysowałem, a pszczoła przyleciała czując słodki smak. Teraz będę już bardziej ostrożniejszy w spotkaniach z pszczołami i będę słuchać rodziców, którzy zawsze mówią, że przed pszczołami trzeba uciekać.

piątek, 10 sierpnia 2012

Nasze wczasy :)

Opowiem Wam dzisiaj o naszych wczasach, które były najwspanialszymi chwilami w moim i Amelki życiu spędzonymi z naszymi rodzicami. Jeśli chodzi o Melkę to dodam, że to były jej pierwsze wczasy, a moje drugie. A więc od 23- 27 lipca  wypoczywaliśmy w Wiśle Malince w gospodarstwie agroturystycznym przygotowanym specjalnie dla dzieci. Był tam świetny plac zabaw z huśtawkami, zjeżdżalnią, piaskownicą pełną zabawek. Za domkiem była duża trampolina, boisko do gry w piłkę, kolorowy domek dla małych dzieci z małą zjeżdżalnią, hamaki na których huśtałem się z tatą. W gospodarstwie tym można było spotkać zwierzątka takie jak kotki, kurki i owieczki. Ja uwielbiałem bawić się z kotkami, karmiłem je i biegałem za nimi. Powiem Wam, że rodzice codziennie pozwalali mi biegać po dworze aż do późna, po licznych zabawach padałem na łóżku wykończony. Amelka zasypiała wcześnie tak koło 19, 20, no cóż taki urok małych dzieci hihi. Gdy tylko zasnęła, to zwykle jedliśmy kolacje na dworze, a później wygłupialiśmy się do woli. Na naszych wczasach poznałem Adasia, z którym świetnie się bawiłem, grałem na różnych instrumentach i zjeżdżałem na zjeżdżalni. Adam był niezłym gadułą. W tym samym domku co my, tylko nad nami, mieszkała bardzo fajna dziewczynka Kinga, która mnie bardzo polubiła i zdradzę Wam tajemnicę, że ja ją też :). Razem z Kingą biegaliśmy za kotkami i staraliśmy się oswajać małe kotki, co nam się udało. Powiem Wam, że z nią bawiłem się wszędzie i we wszystkie możliwe zabawy, ona była bardzo sympatyczną i uśmiechniętą dziewczynką. Miała też bardzo fajnych rodziców, z którymi również można było świetnie się bawić np. jej tata robił nam blokadę, gdy my zjeżdżaliśmy na zjeżdżalni, mama natomiast śmiała się z moich wygłupów i opowieści. Moi rodzice byli szczęśliwi, gdy widzieli moją promienną pełną szczęścia buzię i cieszyli się, że mam przyjaciół i świetnie się z nimi bawię. Oprócz licznych zabaw na terenie gospodarstwa, wyjeżdżaliśmy codziennie na jakąś wycieczkę i tak byliśmy w centrum Wisły, gdzie szalałem w małym wesołym miasteczku, w Ustroniu, gdzie wjechaliśmy wyciągiem na Czantorię, a później szalałem z tatą na torze saneczkowym i jedliśmy pyszne gofry, w Bielsku, gdzie wjechaliśmy kolejką linową na Szyndzielnie, jedliśmy pyszną pomidorówkę w schronisku i również w drodze powrotnej szaleliśmy na torze saneczkowym. Długo nie zapomnę tych naszych wczasów, tych chwil spędzonych z mamą i tatą no i z Melą. Super sprawa, gdy rodzice mają urlop, bo to najlepszy czas dla nas dzieci.
A teraz kilka zdjęć z naszych wczasów, bo one oddają wszystko to co przeżywałem i to czego jeszcze nie napisałem.





TAK SIĘ KOŃCZYŁY MOJE WIECZORNE SZALEŃSTWA
Z KINGĄ RODZICAMI I ADASIEM

NASZE SZALEŃSTWA




NA SUPERZASTEJ HUŚTAWCE



W WESOŁYM MIASTECZKU



MELA Z MAMĄ


ZAJADAMY SIĘ PYSZNYMI GOFRAMI :)

środa, 1 sierpnia 2012

Goście na ranchu :)

W tym roku nasze rancho odwiedziło dużo gości :). Byliśmy bardzo pod ekscytowani i uradowani, że mogliśmy pokazać wszystkim naszą działeczkę. Najpierw odwiedził nas wujek Badyl, z którym grałem w piłkę i słuchałem jego rad na temat odpowiedniego odbijania piłki, kopania i łapania. Dodam, że wujek to wielbiciel piłki nożnej, bardzo dobrze się na niej zna i kibicuje GieKSie i to nie w domu przed telewizorem, ale na żywo na stadionach. Pozdrowionka dla niego :).
Kolejni goście to kolega z pracy tatusia z żoną i synem Mateuszem :). Powiem Wam, że świetnie się bawiłem z Matim i chociaż był starszy, to nieźle się  z nim dogadywałem. Graliśmy w piłkę nożną, bawiliśmy się w chowanego, w sklep, rysowaliśmy i biegaliśmy.
Następnie tatuś odprawiał swoje urodziny na działce i przyszli ciocia Wiola, wujek Leszek, Natalia, wujek Sławek, ciocia Gosia, Filip, Patryk, babcie Krysia, Bronka, Halinka i zabaw oraz pyszności było pod dostatkiem, mama upiekła pyszny torcik, po którym został tylko pusty talerz.
Na początku lipca odwiedzili nas wujek Darek, ciocia Ania oraz ciocia Ula i wujek Sebastian. Powiem Wam, że gdy ich zobaczyłem to byłem uradowany. Pokazałem wszystkim nasze rancho, gdzie co rośnie, siedziałem między ciocią Ulą, a ciocią Anią, które karmiły mnie na zmianę to kiełbaską to chlebkiem, Rozmawiałem z nimi, wygłupiałem się, a później razem z wujkami Darkiem i Sebastianem oraz tatą pomagałem nosić drewniane płotki.
Stałymi bywalcami naszego rancha są Madzia i jej braciszek, z którymi bawię się w piaskownicy i gram w piłkę lub rysujemy kredami po ścieżkach.

Powiem Wam, że fajnie mieć działkę i świetnie, że w tym sezonie odwiedziło nas tylu  ciekawych ludzi. Zobaczymy, co przyniesie kolejny sezon.

Na koniec pokażę Wam kilka zdjęć z działeczki.


Z WIKTORKIEM I MADZIĄ

ZABAWY W PIASKOWNICY

NATALIA Z MELUNIĄ

Z MATEUSZEM

MOJE BASENIKOWE SZALEŃSTWA


ZADOWOLONA MELUNIA
MAŁY KUCHARZ

NASZ SĄSIAD