Łączna liczba wyświetleń

środa, 30 października 2013

Siostrzana miłość :)


Franuś odkąd zaczął chodzić do przedszkola ciągle choruje, musi później łykać niedobre lekarstwa, często miewa wysoką gorączkę, jest osłabiony i powiem Wam jest mi go bardzo żal. Często go przytulam, całuję, głaszczę. Gdy wraca po dłuższej nieobecności do domu, czekam na niego z niecierpliwością, a później ściskam go mocno i całuje. Kocham go bardzo i nie lubię jak choruje, jest smutny i marudny. Lubię jak jest wesoły, bo wtedy bawi się ze mną. Rodzicom bardzo się podoba to, jak traktuje swojego braciszka, jak jestem troskliwa. Podczas pobytu w sklepie myślę o nim, i gdy kupuję coś słodkiego dla siebie, to zawsze mówię mamie : " mamo, to, Ta ?" co znaczy " mamo, to dla Franka ". Gdy w domu ktoś mnie czymś częstuje, to zawsze zabieram i dla Franka i niosę mu mówiąc " Ta, ma..." co znaczy " Franek masz ". Mama się smuci, że są dni kiedy się z Frankiem kłócimy i zabieramy sobie zabawki, czasem uderzę brata, ale staram się zawsze przeprosić.

Kocham Cię braciszku i wracaj do zdrowia.

A tak dotrzymuję bratu towarzystwa, gdy jest chory.



wtorek, 29 października 2013

Infekcja .........

Wczoraj byliśmy u pani doktor z tą moją spuchniętą szyją. Rodzice cały czas myśleli, że to świnka, a jak obejrzała mnie lekarka to złożyła ręce i powiedziała, że wyglądam strasznie i to nie jest na pewno świnka, ale mocno powiększone węzły. Mama była przerażona słysząc to, co ona mówi, sprawdziła mi też węzły pod pachą i okazało się, że tam również one są powiększone. Stwierdziła, że należy zrobić szybkie badania i zaraz do niej wrócić z wynikami. Podejrzewała zakażenie paciorkowcem i leczenie szpitalne, czego mamie nie powiedziała przy pierwszym badaniu żeby ją nie martwić. Dopiero dzisiaj po kolejnym badaniu oznajmiła mamie, że na szczęście leczenie szpitalne jak na razie nie jest potrzebne, badania wyszły kiepsko, mam ostrą infekcję bakteryjną, ale lekarstwa powinny pomóc i za 10 dni mamy zrobić ponowne badania i przyjść do kontroli. Powiem Wam, że jestem już zmęczony tymi chorobami, które mnie dopadają. Ciągle muszę łykać niedobre lekarstwa, leżeć, męczy mnie jak nie kaszel, to katar, czy gorączka, a teraz jeszcze spuchnięta obolała szyja. Ja wreszcie chcę być zdrowy :(. 

niedziela, 27 października 2013

Świnka, czy .....?

Wczoraj podczas rodzinnej wycieczki rodzice zauważyli, że mam z jednej strony opuchniętą szyję :(, która bardzo mnie bolała. Dzień wcześniej mówiłem mamie, że jakoś boli mnie głowa i szyja, mama stwierdziła, że albo źle spałem, albo znów dopada mnie jakieś choróbsko. No i proszę dzisiaj nic się nie zmieniło, rodzice smarowali mi szyję maścią rozgrzewającą i cały dzień chodziłem w szaliku żeby trzymać w cieple bolące miejsce. Wszyscy przypuszczają, że to prawdopodobnie świnka, hmm jutro zobaczymy, bo idziemy do lekarza. Ehhh, czy ja wreszcie będę zdrowy i będę mógł normalnie chodzić do przedszkola?

sobota, 26 października 2013

Pożegnanie smoczka :)

Od tygodnia zasypiam bez smoczka. Rodzice tak postanowli nie pytając mnie o zdanie, ale cóż, to ponoć dla mojego dobra, bo lekarka powiedziała, że mam krzywy zgryz i za pół roku muszę iść do ortodonty. Powiem Wam, że nie jest łatwo, wieczorami płaczę za smoczkiem i ciężko mi się bez niego zasypia. Po ciężkich trudach wreszcie padam na twarz. Smoczek natomiast został zniszczony przez tatę (obcięty nożyczkami) i codziennie wieczorem rodzice pokazują mi go, a ja robię smutną minkę i mówię "papa, bam", tulę się do mamy i tak przytulona zasypiam.

piątek, 18 października 2013

Bilans dwulatka :)

W środę byliśmy na bilansie. Wizytę mieliśmy o 12.20, więc rodzice musieli mnie obudzić żebym sie ubrała i na czas zdążyła do lekarza. Bardzo mi się ta pobudka nie podbobała i dałam znać o tym rodzicom, jednym słowem byłam zła i nie miałam ochoty na nic innego tylko na sen. Gdy wreszcie po wielkich trudach się ubrałam pojechaliśmy do przychodni. Tam zostałam zważona i zmierzona i tak ważę prawie 12kg, a mierzę 92 cm. Ogólnie rozwijam się całkiem dobrze, zaczynam już mówić wiele wyrazów oraz łączyć je np. " mamo cho" (mamo chodź), mówię pupu (pupa), buzi (buzia), koko (oko), no (nos), bawo (brawo), bam bam (balon), go (gol), cejsc (cześć), hipopotam (tamtam), papam (przepraszam), kakao (kakao), iii (picie), iii (zjeżdżać na zjeżdżalni), Ta (Franek)..... Pochwalę się, że robię siku i kupę pięknie do nocniczka, jeszcze mama daje mi  pampersa do spania, ale zwykle, gdy się budzę to jest on suchutki. Śpiewam po swojemu, potrafię pięknie nucić melodię piosenek, które lubię, tańczę, potrafię wkładać klocki do pudełka według kształtów, rysuję, jestem zwinna, skoczna, we wszystkim naśladuję Franka. Lubię jeść i jem prawie wszystko, piję jeszcze melko dwa razy dziennie, śpię w południe tak najdłużej 1,5 godziny. Zasypiam o 20, a budzę się 6.30 lub 7. Uwielbiam wychodzić na dwór, na spacery, place zabaw, wycieczki. Potrafię załączyć komputer i klikać myszką na to, co chcę w danym momencie zobaczyć, lubię oglądać książeczki, bawić się z Frankiem. Jem niektóre potrawy sama, potrafię również założyć buty, podnieśś rajstopy, spodnie, majtki, gdy siedzę na nocniku. Pani doktor stwierdziła, że rozwijam się super, że jestem zdrowa, jedynie mam zły zgryz i to jest niestety od smoka, którego używam do spania. Dlatego też rodzice mają pół roku na oduczenie mnie, a później będziemy musieli wybrać się do ortodonty. Ząbki mam ogólnie bardzo zdrowe zresztą myję ich codziennie, więc jak może być inaczej. Obecnie mam katar, Franek mnie zaraził i coś mi dolega, bo wczoraj w nocy nieźle dałam tacie i mamie popalić swoimi krzykami. Zobaczymy, oby teraz mnie dopadło choróbsko. Franek czuje się juz coraz lepiej, jeszcze ma mały katar, ale po wysypce i gorączce nie ma sladu.

wtorek, 15 października 2013

Wycieczka do Wrocławia i Oleśnicy :)

Dzisiaj opowiem Wam o zaległej wycieczce do Wrocławia i Oleśnicy. 16 sierpnia wybraliśmy się do wrocławskiego zoo, wyjechaliśmy po śniadaniu, jechaliśmy gdzieś ponad 3 godziny. Na miejscu, przed zoo, czekali już na nas ciocia Ala, wujek Darek, Dominik i Martynka, gdyż razem z nimi zwiedzaliśmy wrocławskie zoo. Powiem Wam, że bardzo mi się tam podobało, widzieliśmy z Melką wiele zwierząt, najbardziej podobało nam się fokarium, byliśmy wszyscy pod wielkim wrażeniem, jeszcze czegoś takiego nie widzieliśmy. Gdy nasze zwiedzanie dobiegło końca, pojechaliśmy do Oleśnicy do mieszkania cioci  i wujka, gdzie bawiliśmy się z Dominikiem i Martynką ich zabawkami oraz szaleliśmy na placu zabaw niedaleko ich bloku.Powiem Wam, że byłem bardzo szczęsliwy, że mogłem wreszcie poznać ciocię Alę, o której tak wiele słyszałem i którą tylko znałem ze zdjęć i ślubnego filmu mamy i taty. Cieszę się, że mogłem również poznać wujka Darka oraz Dominika i Martynkę. Dziękuję Wam za zaproszenie nas do siebie i za miło spędzony czas. Pozdrawiamy również ciocię Lusię, z którą świetnie się bawiłem i wygłupiałem oraz ciocię Kazię, które to odwiedziliśmy podczas pobytu w Oleśnicy. Buziaki dla Was.

A teraz kilka zdjęć:





















niedziela, 13 października 2013

Magnesy :)

Ostatnio rodzice  mają z nami siedem światów. Cóż przyznajemy, że czasami jesteśmy bardzo niegrzeczni, kłócimy się o byle głupotę, robimy przykrość wszystkim. Mama się smuci i mówi, że nas nie poznaje, nie umie uwierzyć w to, że tacy potrafimy być dla siebie i innych. Wiecie, nam też jest przykro i po danym zdarzeniu przepraszamy za swoje zachowanie. Rodzice długo zastanawiali się, co zrobić by było dobrze, byśmy bardziej starali się być grzeczni i dobrzy dla siebie. Tata wpadł na pomysł, że każdemu z nas przygotuje po pięć takich samych magnesów, które w takiej ilości oznaczają, że byliśmy grzeczni. Każde złe zachowanie zabiera magnes, co oznacza, że prośba o coś  np. o zabawę, wyjście na dwór, czy kupno czegoś słodkiego, zabawki, bądź wyjazd gdzieś, gdzie lubimy przebywać, nie zostanie spełnione aż do momentu zdobycia brakujących magnesów. Powiem Wam, że ostatnio bardzo się staramy z Melką i pracujemy nad swoim zachowaniem. 

Wczoraj pisałem o tym, że znów jestem chory. Dzisiaj mama zauważyła na moim ciele chrosty i obawia się, że to może być ospa, zobaczymy co będzie jutro, oby to była tylko jakaś wysypka.

Przedszkole - wrażenia :)

No i cóż jestem chory kaszel, katar, gorączka, ale mama walczy z moją chorobą mam nadzieję, że jej się to uda. 
Dzisiaj chciałbym troszkę napisać o przedszkolu. Wiecie, ogólnie mogę powiedzieć, że nawet mi się tam podoba, początki oraz powroty po chorobie są trudne, ale to nie znaczy, że płaczę, tylko jest mi troszkę smutno, że rodzice zostawiają mnie samego. Kolejne dni są dużo lepsze i chętniej idę do przedszkola, nawet mówię rodzicom, że za szybko po mnie przyszli. Mamy nową panią, młodą i bardzo miłą, nie krzyczy po nas tak ja ta poprzednia i nie boję się jej. W przedszkolu robimy wiele ciekawych rzeczy, od zabaw, ćwiczeń, tańca, rysowania, grania na instrumentach po wyjścia na plac zabaw. Nie mam jeszcze takiego prawdziwego kolegi, czy koleżanki, ogólnie bawię się z wszystkimi dziećmi. W przedszkolu myjemy zęby, jemy śniadanie, obiad i podwieczorek. Bardzo lubię panią Bożenkę, która przynosi nam jedzenie oraz pomaga w ubieraniu, pociesza nas, gdy jesteśmy smutni  oraz panią Marysię, która ma zawsze ładnie ułożone włosy i wychodzi z kawą na plac zabaw. Pani Bożenka nazywa mnie słoneczkiem, a nasza pani przedszkolanka powiedziała mojej mamie, że jestem bardzo grzecznym chłopcem, najgrzeczniejszym z grupy :) tylko szkoda, że jestem w nim tak rzadko, ale cóż nic na to nie poradzę, to ta wstrętna choroba jest winna. Każdy dzień uczę się czegoś nowego w moim przedszkolu, ostatnio mama zauważyła, że bardzo ładnie koloruję, używam wielu kolorów i nie wyjeżdżam tak poza linie jak kiedyś. Mam nadzieję, że choróbsko pójdzie sobie i wreszcie będę mógł bardziej poznać moich kolegów i koleżanki w przedszkolu i jeszcze bardziej z nim się oswoić oraz uczyć wiele ciekawych rzeczy.

piątek, 11 października 2013

Choróbsko :(

Długo nas nie było, ale dopadło nas straszne choróbsko i jak na razie nie chce sobie pójść. Powiem Wam, że we wrześniu byłem w przedszkolu tylko 1,5 tygodnia, gdyż w pozostałe dni się leczyłem. Mama poszła ze mną nawet do prywatnego lekarza, bo nasza pani doktor nic, a nic nie umiała mi pomóc. Wyobraźcie sobie, że miałem aż 40 stopni gorączki, dreszcze, okropny kaszel, który nie pozwalał mi zasnąć, rodzice byli przerażeni. Pierwszy raz po 2 tygodniach i zażyciu antybiotyku poczułem się lepiej, ale mama dla pewności poszła na kontrolną wizytę. Lekarz stwierdził, że nie widzi przeszkód bym poszedł na drugi dzień do przedszkola. Wyobraźcie sobie, że chodziłem dokładnie trzy dni i choróbsko wróciło. Po kolejnym 1,5 tygodniowym pobycie w domu i zażywaniu multum lekarstw, poczułem się lepiej. Lekarz przepisał mi nawet odpornościwe tabletki i powiedział, że gdzieś po 2 miesiącach ich zażywania powinienem nabrać odporności. Mama była ucieszona, że już jestem zdrowy i wreszcie choróbsko poszło w siną dal, aż do dzisiejszego dnia. Powiem Wam, że w tym tygodniu byłem dokladnie trzy dni w przedszkolu i dzisiaj obudziłem się z gorączką , kaszlem i katarem. Rodzice są już bezradni i nie wiedzą co robić. Do przedszkola mnie dzisiaj nie posłali i jak na razie leczą mnie po swojemu, gdzyż nie mama aż tak wysokiej temperatury,  mają nadzieje, że weekendowa kuracja pomoże, bo jak nie, to w poniedziałek znów do lekrza. Mama obawia się kolejnego antybiotyku ....eehhh
Dodam jeszcze na koniec, że zaraziłem mamusię i moje babcie, które również leczą się już kolejny tydzień i jakoś choróbsko im nie chce dać spokój.