Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 31 grudnia 2013

Szczęśliwego Nowego Roku :)

Amelka już śpi, ja właśnie wychodzę z tatą na dwór puszczać petardy :), mam zamiar wytrzymać do 24 i powitać z rodzicami Nowy Rok. Szampan Picolo pychotka już napoczęty, bo chcieliśmy z Melką wznieść toast noworoczny. Udanej zabawy Wam życzę i wszystkiego, co najlepsze w tym Nowym Roku 2014 oby był jeszcze lepszy niż 2013.
 
 
 
Mnóstwo dobrego szampana,
super zabawy do rana,
a w roku tym co będzie
niech radość gości wszędzie
życzą:
MAMA IWONA
TATA WOJTEK
FRANEK
MELKA
 
 
 
 

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Pani Marysia ...

Moją grupą opiekują się dwie panie, pani Justynka i pani Marysia. Obie panie bardzo lubię, ale panią Marysię bardziej. Dzień w przedszkolu z tą panią jest najwspanialszym dniem, jestem wesoły, szczęśliwy, lubię wtedy tam przebywać. Gdy wiem, że zajęcia będą z moją ulubioną panią, to biegnę do przedszkola, nie mam czasu nawet pożegnać się z tatą, czy mamą, nie potrzebuję, by rodzice zaprowadzili mnie do sali, bo sam idę, wręcz biegnę po schodkach, by już być blisko mojej pani. Często opowiadam mamie, czego mnie pani Marysia nauczyła, co mówiła. To co ona mówi jest dla mnie święte, nic się nie liczy. Bluzkę zakładam tak, jak mówiła pani Marysia, maluję tak jak ona kazała i często mówię rodzicom tak: " Mamo, a pani Marysia robiła to tak......". Rodzice bardzo się cieszą, gdy jestem taki zadowolony i marzą o tym, bym zawsze tak chętnie chodził do przedszkola, a nie tylko w te dni, w których jest najulubieńsza pani M. Kiedyś powiedziałem tatusiowi tak: " Tato, jakbyś zobaczył panią Marysię, to byś się z nią ożenił ". A mamie zadałem kiedyś takie pytanie: " Mamo, ciekawe, czy pani Marysia ma dzieci?" po chwili jednak sam sobie odpowiedziałem stwierdzając : " e, chyba tak, bo ona ma też takie brzuszki jak ty mamo ( chodziło mi o cycusie)"  :).

czwartek, 26 grudnia 2013

Święta :)

No i nadszeł wreszcie ten świąteczny czas, razem z Melką odliczaliśmy dni w kalendarzu. W poniedziałek byłem ostatni raz w przedszkolu i powiem Wam, że było mi troszkę smutno, bo nie było moich kolegów, w ogóle było mało dzieci. We wtorek w Wigilię, z samego rana tata przywiózł do nas babcię Halinkę i prababcię Bronkę, a po południu babcię Krysię, gdyż kolację wigilijną jedliśmy z naszymi ukochanymi babciami. Pochwalę się Wam, że pomagałem mamie w przygotowaniach kolacji, nakrywałem do stołu, przynosiłem potrawy, układałem świeczki na stole. Kilka dni wcześniej piekłem z mamą ciasteczka składane, smarowałem je dżemem i ozdabiałem cukiereczkami, malowałem pisakami lukrowymi, a dzień przed samą Wigilią pomagałem tacie w przygotowywaniu moczki :). Wigilia była wyjątkowa, bo spędziliśmy ten czas z wyjątkowymi osobami, składaliśmy życzenia, łamaliśmy się opłatkiem, jedliśmy pyszne potrawy, przygotowane przez nas wszystkich, śpiewaliśmy kolędy no i rozdawaliśmy prezenty, które znalazły się pod choinką, a powiem Wam, że było ich wiele. Pierwszy dzień świąt spędziliśmy z babcią Krysią, ciocią Wiolą, wujkiem Leszkiem i Natalką, rozpoczęliśmy go od pójścia do Kościoła. Powiem Wam, że  był to wyjątkowy dzień, dostaliśmy w tym dniu dużo prezentów. Później graliśmy z wujkiem Leszkiem, Natalią, ciocią  i rodzicami w grę, którą przyniosło mi Dzieciątko było ekstra, ja tworzyłem najlepszą drużynę z wujkiem :). Drugi dzień świąt spędziliśmy z babciami Halinką i Bronką oraz wujkiem Darkiem i ciocią Anią. Podobnie jak pierwszy, rozpoczęliśmy go od pójścia do Kościoła, gdzie po mszy mogłem zobaczyć naszą szopkę. W tym dniu pod naszą choinką również pojawiły się superowe prezenty, z których bardzo się cieszymy.Spędziliśmy go na zabawach, grach i rozmowach. Cieszymy się, że mogliśmy przeżyć ten czas z najbliższymi nam ludźmi, że mogliśmy choć na chwilę zapomnieć o różnych sprawach, rodzice o pracy i problemach. Chcielibyśmy podziękować Dzieciątku za piękne i wymarzone prezenty, a naszej wspaniałej rodzince za wspaniały czas spędzony z Nimi. Buziaki dla Was.
A to kilka zdjęć :)









wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt :)

 Niech Bóg Miłością nasze dusze napełnia
 Niech Duch święty swą rolę wypełnia.
 A Jezus maleńki dziś narodzony
 Rozkołysze wszystkie szczęścia dzwony.
 Najserdeczniejsze życzenia
 Cudownych świąt Bożego Narodzenia,
 Ciepła i wielkiej radości,
 Miłych oraz hojnych gości,
 Pod choinką dużo prezentów,
 A w Waszych sercach wiele sentymentów.
 
życzą: Franek, Melka, mama i tata
 
 
 
 
 

niedziela, 22 grudnia 2013

Ja mówię ..... :)

Od jakiegoś czasu mówię coraz więcej. Rodzice cieszą się bardzo słysząc każde moje nowe słowo, a ja lubię powtarzać nowe nieznane mi słówka. Jeszcze nie wszystkie mówię tak jak powinnam, wiele z nich  przekręcam, ale ważne, że się staram.
A to moje słowa i ich znaczenia:
cho - chodź
doj - dość
je-szce - jeszcze
gol - mandarynka, lub coś okrągłego
papam - przepraszam
hiwi - kiwi
lala - lalka, dziewczynka
ta - Amelka, Franek
yhym - proszę
papa - iść na dwór
czejść - cześć
abum - album
tin tin - obcinać paznokcie
tap, tap - kąpać się
hop hop - skakać
ibam - zjeżdżać na zjeżdżalni
baba hi - babcia Halinka
baba bi - babcia Bronka
baba ka - babcia Krysia
tyle - dużo
sisi - siku
pupa - kupa
gdzi - gdzie
mama co - mama co
.uj ( wykropkowałam, bo nie chce pisać wulgaryzmów, ale niestety moje fuj tak brzmi)  - fuj
Bardzo wiele uczę się od Franka, bacznie go obserwuję, powiem Wam, że sama jem, sama się rozbieram, umiem założyć majtki, getry, skarpetki, wołam siku i kupę.
Lubię tańczyć i śpiewać, zresztą sami zobaczcie.

sobota, 21 grudnia 2013

Mikołajki :)

Dopiero teraz mamy czas by napisać o naszych mikołajkach. Od początku grudnia ja i Melka dostawaliśmy prezenty od Mikołaja. Najpierw zostawił prezenty u babci Krysi, później u babci Halinki i Bronki oraz cioci Wioli, wujka Badyla, więc powiem Wam, że te kilka dni przed 6 grudnia były dla mnie i mojej siostry bardzo miłymi pełnymi niespodzianek dniami. Dostaliśmy wtedy dużo prezentów. Ja dostałem zestaw lekarski, spodnie, autko z oczami do mojej kolekcji, pieczątkę oraz mnóstwo słodyczy. Melka również dostała mnóstwo słodyczy, wannę z akcesoriami i lalką, sukienkę oraz klocki, zestaw fryzjerski. Za wszystkie prezenty bardzo dziękujemy Mikołajowi. My jednak z niecierpliwością czekaliśmy na 6 grudnia, gdyż w ten dzień miał przyjść do nas Mikołaj, po raz pierwszy znalazł czas by z nami porozmawiać i osobiście przekazać nam prezenty. Powiem Wam, szczerze, że troszkę się go bałem, gdy mnie poprosił, podszedłem do niego i usiadłem mu na kolanach, ale tak się zestresowałem, że zapomniałem wszystkie znane mi wierszyki oraz piosenki i niczym nie mogłem się przed nim pochwalić. On jednak mimo wszystko dał mi prezenty, gdyż powiedział, że wie, że jestem bardzo grzeczny. Melka również bała się Go, więc gdy Mikołaj ją poprosił, to poszła do niego razem z mamą i również dostała świetne prezenty. Ja dostałem lego i mnóstwo autek z oczami oraz słodycze, siostrzyczka natomiast lalkę z kołyską oraz koniki z grzywami do czesania. Na koniec Mikołaj zrobił sobie z nami zdjęcie i poszedł do innych dzieci. Wiecie, to był bardzo wyjątkowy, ale i stresujący dzień. Jeszcze raz dziękujemy Mikołaju.
 



środa, 11 grudnia 2013

Mój pierwszy poważny taniec z koleżanką :)

Ostatnio rodzice dostali zaproszenie na lekcje otwartą do mojego przedszkola. Nasza pani chwaliła się tym czego nas nauczyła, a my pokazywaliśmy efekty zdobytej wiedzy przed rodzicami. Cieszyłem się bardzo, że przyszli mama i tata, że znaleźli czas dla mnie mimo tak wielu obowiązków, wiecie niektórym dzieciom było przykro, bo ich rodziców nie było. Mama i tata byli przeszczęśliwi, gdy widzieli jak ćwiczę, gram na instrumencie, tańczę :). Robili mi zdjęcia i kręcili filmik. Byli w siódmym niebie.

A teraz pochwalę się Wam, jak tańczę z koleżanką z przedszkola :)
 
 

piątek, 6 grudnia 2013

Powrót do przedszkola :)

No i wreszcie wróciłem do przedszkola po długiej chorobie, nie było to łatwe, ale dałem radę. W środę zaprowadziła mnie tam mama z Melką, w szatni przywitała mnie pani Bożenka pomoc kuchenna, która oznajmiła, że bardzo się cieszy, że już wróciłem po tak długiej nieobecności. Później przywitała mnie moja pani Justynka, która również powiedziała, że bardzo się cieszy z mojego powrotu. Mama odprowadziła mnie na górę do sali, zamieniła kilka słów z panią, która poinformowała ją o lekcji otwartej, wigilijce, dniu babci i dziadka oraz baliku :), powiedziała też, że od listopada dwa razy w tygodniu dzieci mają język angielski oraz ćwiczenia korekcyjne i zajęcia z logopedą raz w tygodniu. Powiem Wam, że na początku było mi smutno, że mama poszła i zostawiła mnie, ale później szybko się rozkręciłem i nie było tak źle. Wczoraj i dzisiaj miałem zajęcia z języka angielskiego i pochwalę się Wam, że nauczyłem się liczyć do 10. Rodzice byli pod wrażeniem i nie umieli uwierzyć, że dopiero dwa razy miałem lekcje, a już tyle potrafię. Dzisiaj przyszedł do nas Mikołaj i rozdawał nam prezenty. Każdy musiał podejść do niego i zabrać swój prezent, ja oczywiście ładnie podziękowałem i dumny jak paw wróciłem z prezentem pełnym słodyczy do mojej grupy. Gdy przyszedł po mnie tata, to pochwaliłem się, że dostałem prezent. Meli było troszkę smutno, że ona nic nie dostała, ale ja się z nią podziełem słodyczami, tyle, że najpierw sprawdziłem, czy była grzeczna :) i o to zapytałem tatę, który stwierdził, że zasługuje ona na jakąś słodkość. Cieszę się, że jak na razie jestem zdrowy i mogę chodzić do przedszkola, mam nadzieję, że tak już zostanie.

sobota, 30 listopada 2013

Nuda

Czas choroby to czas pełen nudy, nie można wychodzić na dwór, wyjeżdżać na wycieczki, do znajomych, na basen, czy do figloraju, nawet pójście do sklepu jest problemem. Rodzice i babcie starają się jak mogą byśmy się nie nudzili i nie siedzieli przed telwizorem i komputerem. Gdy jesteśmy z mamą, to powiem Wam, że w domu jest głośno, zabawnie, mama wymyśla różne zabawy, to tańczy z nami przy szalonej muzyce, to ćwiczy i uczy nas różnych nowych ćwiczeń, to wozi nas na kocu po całym mieszkaniu, to bawimy  się w ciuciubabkę, chowanego, to przebieramy się śmiesznie, rysujemy farbami, kredkami, lepimy ludziki z plasteliny, szyjemy guziki, kartki, śpiewamy, robimy różne postacie z papieru i nie tylko. Wycinamy różne rzeczy potem tworzymy z nich obrazki, pomagamy mamie sprzątać. A gdy Melka śpi mama poświęca cały ten czas na zabawę tylko ze mną :). Babcie również cały swój wolny czas poświęcają tylko nam. Ja jednak przyznam się bywam niezadowolony, marudny, często narzekam na nudę i męczę tym mamę i innych. Mamie jest przykro, gdy taki jestem, bo ona stara się by nasz dzień był mimo wszystko fajny. Ostatnio stałem się obrażalski, często mam tak zawanego focha :(, podnoszę głos, krzyczę po Meli i nie tylko :(, mówię brzydkie rzeczy, nie wiem, co jest tego powodem, ale rodzicom jest smutno i gdy taki jestem to czasem nie wytrzymują i wybuchają, za co później przepraszają, ale cóż po części mają rację, bo powinienem być wdzięczny, że mimo wielu spraw, które mają do zrobienia, poświęcają swój czas nam.









piątek, 22 listopada 2013

Powrót ospy :(

Dzisiaj rano tata, zarejestrował mnie do pani doktor, bo musiałem pójść do kontroli, ale wizytę miałem dopiero o godzinie 17, więc spokojnie czekałem aż mama przyjdzie z pracy. Gdy mama wróciła i zaczęła ubierać Amelkę zuważyła na jej szyi bąbelki, zerkła na brzuch i plecy i wszystko było jasne, Amelka zaraziła się ode mnie ospą. Cóż trzeba było ją również zarejestrować, a że było już późno, pielęgniarka w rejestracji nie była chętna, by moją siostrzyczkę zapisać na wizytę, tłumaczyła to tym, że dzisiaj lekarka ma dużo pacjentów. Mama bardzo się zdenerwowała i powiedziała, że co w takim razie ma zrobić z dwuletnim dzieckiem z ospą w piatek wieczorem, zadała jej pytanie, czy ma iść do prywatnego lekarza. Pielęgniarka, nic już nie mówiąc, zarejestrowała Amelkę i po chwili znaleźliśmy się w gabinecie pani doktor, która stwierdziła, że ja to jeszcze do przedszkola nie mogę iść, bo mam brzydkie strupy na całym ciele, a u Melki stwierdziła ospę powiedziała, że bąbelki ma nawet w buzi, przepisała jej lekarstwa i cóż zobaczymy jak Amelka przejdzie tę ospę łagodnie, czy też nie.

sobota, 16 listopada 2013

Życzenie

Ostatnio pisaliśmy z mamusią, że odkąd zacząłem chodzić do przedszkola to nic tylko choruje. Powiem Wam, że już jestem zmęczony i mam dosyć siedzenia w domu, przyjmowania antybiotków, syropów i badań krwi. Jeszcze ta ospa, która nieźle daje mi w kość, wie, o czym ja mówie, tylko ten, kto ją przeszedł. Początki były straszne, kąpiel, a raczej tylko polewanie wodą, smarowanie bolących krost było dla mnie koszmarem. Przebieranie zwykłej koszulki, czy majtek było męką, bo wszystko mnie bolało. Nikt nie mógł mnie dotykać, smarować mnie mogła tylko mama. Obecnie krostki już nie bolą, ale jeszcze swędzą, i są brzydkie, mam je na całym ciele, są już suche, ale nadal jeszcze są i przeszkadzają w codziennych czynnościach. Denerwuje mnie to i jestem ogólnie zły, na wszystko i wszystkich, mamusia smuci się, że mam takie nastroje, ale stara się mnie jakoś zrozumieć. A ja już chcę wyzdrowieć, chcę normalnie się bawić, wychodzić na dwór, na spacery, wycieczki, basen.  Dzisiaj przed snem powiedziałem mamie tak:

FRANEK
Wiesz mamusia, wiesz, jakie byłoby moje żczenie, po zdmuchnięciu świeczki na moim torcie, gdybym miał urodziny? 
MAMA
Tak synusiu?
FRANEK
Żeby ta ospa dała mi już spokój :(
MAMA
Wiem Franku, też bym tak chciała.
FRANEK
Mamo, a może poprosimy Pana Boga o to w modlitwie?
MAMA 
Jasne Franku.

sobota, 9 listopada 2013

Ospa :(

Dzisiaj z samego rana pojechałem zrobić badania, gdyż lekarka prosiła o ponowne wyniki, bo ostatnie wyszły źle. Powiem Wam, że bardzo się bałem, gdy pani pielęgniarka pobierała mi krew, ale mamusia była ze mną i tuliła mnie, gdy pani wbijała się w moją żyłę. Po badaniach rodzice pojechali ze mną do sklepu i w nagrodę wybrałem sobie autko. Po przyjeździe do domu oznajmiłem mamie, że na klatce piersiowej mam jakąś krostkę, która mnie drapie i boli. Mama mówiła, że pewno to jakiś pryszcz i posmarowała mi go kremem, po jakimś czasie mama zuważyła inne krostki i powiedziała: "ojej, Franku ty masz ospę". Zadzwoniła szybko po tatę, który był w sklepie i po jego przyjeździe pojechaliśmy na pogotowie, bo dzisiaj przychodnia była zamknięta. Lekarka pogotowia potwierdziła obawy rodziców i cóż mogę powiedzieć, znów jestem chory, mam ospę, kolejny tydzień w domu :(. Kiedy wreszcie będę zdrowy ????

piątek, 8 listopada 2013

Wycieczka do figloraju w Rybniku :)

Ostatnio pojechaliśmy do Figloraju w Rybniku, bo w domu często nam się nudzi, pogoda już jest nie tak ładna żeby przebywać cały dzień na dworze, więc rodzice zrobili nam wycieczkę i super prezent, bo bawiliśmy się tam z Melką prześwietnie.









sobota, 2 listopada 2013

Jesienna wycieczka do Warowni :)

26 października wybraliśmy się z rodzicami do warowni pszczyńskich rycerzy. Powiem Wam, że nie spodziewaliśmy się, że będzie tam tak fajnie. Plac zabaw  w średniowiecznym stylu sprawił nam wiele radości. Na zamku zjedliśmy pyszne placki ziemniaczanne, wypiliśmy soczki, zrobiliśmy sobie zdjęcia z rycerzami, zobaczyliśmy średniowieczny taniec oraz straszne wampiry. Było super ne chciało nam się wracać do domu.

Zobaczcie zdjęcia:

















środa, 30 października 2013

Siostrzana miłość :)


Franuś odkąd zaczął chodzić do przedszkola ciągle choruje, musi później łykać niedobre lekarstwa, często miewa wysoką gorączkę, jest osłabiony i powiem Wam jest mi go bardzo żal. Często go przytulam, całuję, głaszczę. Gdy wraca po dłuższej nieobecności do domu, czekam na niego z niecierpliwością, a później ściskam go mocno i całuje. Kocham go bardzo i nie lubię jak choruje, jest smutny i marudny. Lubię jak jest wesoły, bo wtedy bawi się ze mną. Rodzicom bardzo się podoba to, jak traktuje swojego braciszka, jak jestem troskliwa. Podczas pobytu w sklepie myślę o nim, i gdy kupuję coś słodkiego dla siebie, to zawsze mówię mamie : " mamo, to, Ta ?" co znaczy " mamo, to dla Franka ". Gdy w domu ktoś mnie czymś częstuje, to zawsze zabieram i dla Franka i niosę mu mówiąc " Ta, ma..." co znaczy " Franek masz ". Mama się smuci, że są dni kiedy się z Frankiem kłócimy i zabieramy sobie zabawki, czasem uderzę brata, ale staram się zawsze przeprosić.

Kocham Cię braciszku i wracaj do zdrowia.

A tak dotrzymuję bratu towarzystwa, gdy jest chory.



wtorek, 29 października 2013

Infekcja .........

Wczoraj byliśmy u pani doktor z tą moją spuchniętą szyją. Rodzice cały czas myśleli, że to świnka, a jak obejrzała mnie lekarka to złożyła ręce i powiedziała, że wyglądam strasznie i to nie jest na pewno świnka, ale mocno powiększone węzły. Mama była przerażona słysząc to, co ona mówi, sprawdziła mi też węzły pod pachą i okazało się, że tam również one są powiększone. Stwierdziła, że należy zrobić szybkie badania i zaraz do niej wrócić z wynikami. Podejrzewała zakażenie paciorkowcem i leczenie szpitalne, czego mamie nie powiedziała przy pierwszym badaniu żeby ją nie martwić. Dopiero dzisiaj po kolejnym badaniu oznajmiła mamie, że na szczęście leczenie szpitalne jak na razie nie jest potrzebne, badania wyszły kiepsko, mam ostrą infekcję bakteryjną, ale lekarstwa powinny pomóc i za 10 dni mamy zrobić ponowne badania i przyjść do kontroli. Powiem Wam, że jestem już zmęczony tymi chorobami, które mnie dopadają. Ciągle muszę łykać niedobre lekarstwa, leżeć, męczy mnie jak nie kaszel, to katar, czy gorączka, a teraz jeszcze spuchnięta obolała szyja. Ja wreszcie chcę być zdrowy :(. 

niedziela, 27 października 2013

Świnka, czy .....?

Wczoraj podczas rodzinnej wycieczki rodzice zauważyli, że mam z jednej strony opuchniętą szyję :(, która bardzo mnie bolała. Dzień wcześniej mówiłem mamie, że jakoś boli mnie głowa i szyja, mama stwierdziła, że albo źle spałem, albo znów dopada mnie jakieś choróbsko. No i proszę dzisiaj nic się nie zmieniło, rodzice smarowali mi szyję maścią rozgrzewającą i cały dzień chodziłem w szaliku żeby trzymać w cieple bolące miejsce. Wszyscy przypuszczają, że to prawdopodobnie świnka, hmm jutro zobaczymy, bo idziemy do lekarza. Ehhh, czy ja wreszcie będę zdrowy i będę mógł normalnie chodzić do przedszkola?

sobota, 26 października 2013

Pożegnanie smoczka :)

Od tygodnia zasypiam bez smoczka. Rodzice tak postanowli nie pytając mnie o zdanie, ale cóż, to ponoć dla mojego dobra, bo lekarka powiedziała, że mam krzywy zgryz i za pół roku muszę iść do ortodonty. Powiem Wam, że nie jest łatwo, wieczorami płaczę za smoczkiem i ciężko mi się bez niego zasypia. Po ciężkich trudach wreszcie padam na twarz. Smoczek natomiast został zniszczony przez tatę (obcięty nożyczkami) i codziennie wieczorem rodzice pokazują mi go, a ja robię smutną minkę i mówię "papa, bam", tulę się do mamy i tak przytulona zasypiam.

piątek, 18 października 2013

Bilans dwulatka :)

W środę byliśmy na bilansie. Wizytę mieliśmy o 12.20, więc rodzice musieli mnie obudzić żebym sie ubrała i na czas zdążyła do lekarza. Bardzo mi się ta pobudka nie podbobała i dałam znać o tym rodzicom, jednym słowem byłam zła i nie miałam ochoty na nic innego tylko na sen. Gdy wreszcie po wielkich trudach się ubrałam pojechaliśmy do przychodni. Tam zostałam zważona i zmierzona i tak ważę prawie 12kg, a mierzę 92 cm. Ogólnie rozwijam się całkiem dobrze, zaczynam już mówić wiele wyrazów oraz łączyć je np. " mamo cho" (mamo chodź), mówię pupu (pupa), buzi (buzia), koko (oko), no (nos), bawo (brawo), bam bam (balon), go (gol), cejsc (cześć), hipopotam (tamtam), papam (przepraszam), kakao (kakao), iii (picie), iii (zjeżdżać na zjeżdżalni), Ta (Franek)..... Pochwalę się, że robię siku i kupę pięknie do nocniczka, jeszcze mama daje mi  pampersa do spania, ale zwykle, gdy się budzę to jest on suchutki. Śpiewam po swojemu, potrafię pięknie nucić melodię piosenek, które lubię, tańczę, potrafię wkładać klocki do pudełka według kształtów, rysuję, jestem zwinna, skoczna, we wszystkim naśladuję Franka. Lubię jeść i jem prawie wszystko, piję jeszcze melko dwa razy dziennie, śpię w południe tak najdłużej 1,5 godziny. Zasypiam o 20, a budzę się 6.30 lub 7. Uwielbiam wychodzić na dwór, na spacery, place zabaw, wycieczki. Potrafię załączyć komputer i klikać myszką na to, co chcę w danym momencie zobaczyć, lubię oglądać książeczki, bawić się z Frankiem. Jem niektóre potrawy sama, potrafię również założyć buty, podnieśś rajstopy, spodnie, majtki, gdy siedzę na nocniku. Pani doktor stwierdziła, że rozwijam się super, że jestem zdrowa, jedynie mam zły zgryz i to jest niestety od smoka, którego używam do spania. Dlatego też rodzice mają pół roku na oduczenie mnie, a później będziemy musieli wybrać się do ortodonty. Ząbki mam ogólnie bardzo zdrowe zresztą myję ich codziennie, więc jak może być inaczej. Obecnie mam katar, Franek mnie zaraził i coś mi dolega, bo wczoraj w nocy nieźle dałam tacie i mamie popalić swoimi krzykami. Zobaczymy, oby teraz mnie dopadło choróbsko. Franek czuje się juz coraz lepiej, jeszcze ma mały katar, ale po wysypce i gorączce nie ma sladu.

wtorek, 15 października 2013

Wycieczka do Wrocławia i Oleśnicy :)

Dzisiaj opowiem Wam o zaległej wycieczce do Wrocławia i Oleśnicy. 16 sierpnia wybraliśmy się do wrocławskiego zoo, wyjechaliśmy po śniadaniu, jechaliśmy gdzieś ponad 3 godziny. Na miejscu, przed zoo, czekali już na nas ciocia Ala, wujek Darek, Dominik i Martynka, gdyż razem z nimi zwiedzaliśmy wrocławskie zoo. Powiem Wam, że bardzo mi się tam podobało, widzieliśmy z Melką wiele zwierząt, najbardziej podobało nam się fokarium, byliśmy wszyscy pod wielkim wrażeniem, jeszcze czegoś takiego nie widzieliśmy. Gdy nasze zwiedzanie dobiegło końca, pojechaliśmy do Oleśnicy do mieszkania cioci  i wujka, gdzie bawiliśmy się z Dominikiem i Martynką ich zabawkami oraz szaleliśmy na placu zabaw niedaleko ich bloku.Powiem Wam, że byłem bardzo szczęsliwy, że mogłem wreszcie poznać ciocię Alę, o której tak wiele słyszałem i którą tylko znałem ze zdjęć i ślubnego filmu mamy i taty. Cieszę się, że mogłem również poznać wujka Darka oraz Dominika i Martynkę. Dziękuję Wam za zaproszenie nas do siebie i za miło spędzony czas. Pozdrawiamy również ciocię Lusię, z którą świetnie się bawiłem i wygłupiałem oraz ciocię Kazię, które to odwiedziliśmy podczas pobytu w Oleśnicy. Buziaki dla Was.

A teraz kilka zdjęć: