No i dopadł mnie wirus, przyszedł nie wiadomo skąd i jak na razie nie chce sobie pójść. Wszystko zaczęło się w piątek od gorączki oraz biegunki. W sobotę rodzice pojechali ze mną na pogotowie, gdyż biegunka stawała się coraz częstsza i w stolcu pojawił się śluz z krwią. Lekarka pogotowia kazała podawać priobiotyk i tak też rodzice zrobili, ale niestety wielkiej poprawy nie było. Dzisiaj mama z babcią Halinką zabrały mnie do lekarza, który zbadał mnie i powiedział, że nie widzi nic groźnego, że biegunka powinna sama jakoś przejść, że mam dużo pić oraz przepisał smekte i kolejny priobiotyk. Zatem zobaczymy, ale powiem Wam, że ostatnie nocki są dla mnie i rodziców jednymi z najgorszych, bo nie dość, że szpetny wirus mi dokucza to jeszcze zęby. Tata dzisiaj zaspał do pracy, bo tak go wykończyłam tej nocy :(.
Zdrówka...
OdpowiedzUsuńJa tez po bardzo wielkiej anginie po zastrzkach i antybiotyku doustnym cos straszne 3 annine mam w trakcie 1.5 miesiaca