11 i 12 czerwca wybraliśmy się na dni otwarte, które zorganizowało przedszkole Franusia, a za ponad 2 miesiące i moje czyli Amelki :). Tata specjalnie wziął sobie wolne w pracy, a mama szybciej wróciła z pracy żeby razem ze mną móc spędzić te parę godzin. Powiem Wam, że ja już nie mogłam się doczekać, kiedy pójdę wreszcie do przedszkola. Cały dzień mówiłam tylko o tym, chwaliłam się wszystkim. Gdy Franek wrócił z przedszkola, ja ubrałam się i z rodzicami powędrowałam do niego. Gdy przybyliśmy na miejsce, nie czekałam na mamę i tatę tylko sama pobiegłam naprzód, otworzyłam drzwi i weszłam do środka, usiadłam na ławeczce, która stała obok wieszaczka i półeczki Franka, zdjęłam swoje buty i założyłam Franka przedszkolne kapcie. Wzbudziło to śmiech pań, które tam pracują, a które mnie już znają, dopiero mama uświadomiła mi, że jak na razie muszę iść na bosaczka, bo jeszcze nie mam swoich kapci, półeczki i wieszaczka. Grzecznie posłuchałam i pobiegłam do sali, gdzie razem z rodzicami usiadłam przy małym stoliczku na małych krzesełkach i czekaliśmy na rozpoczęcie zajęć. Powiem Wam, że dzieciaków było mnóstwo, ja obserwowałam je i szukałam dziewczynki, która mogłaby być moją koleżanką, gdy już ją wypatrzyłam podbiegłam do niej, ale niestety nie bardzo chciała się bawić, więc sama biegałam po sali, oglądałam zabawki, bawiłam się klockami, wózkami, lalkami. Rodzice byli ze mnie bardzo zadowoleni, dumni, że jestem taka odważna, że chętnie uczestniczyłam w różnych zabawach, że się nie bałam, nie wstydziłam. Powiem Wam, że bardzo mi się podobało w przedszkolu i nie chciało mi się wracać do domu. Zobaczymy jak będzie we wrześniu.
A teraz kilka zdjęć:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz