Łączna liczba wyświetleń

piątek, 20 września 2013

Przedszkole

Dopiero teraz mamy czas, by coś napisać, gdyż mama była bardzo zapracowana, ale już to nadrabiamy. Zatem drugiego września ubrałem się i razem z rodzicami poszedłem do przedszkola. Nie wiedziałem, co mnie czeka i chyba wyobrażałem sobie to wszystko inaczej. Gdy weszliśmy do przedszkola, tata poszedł znaleźć moją szafkę, mama pomogła mi się przebrać, powiesiliśmy mój woreczek na wieszaku i cóż dopiero wtedy zrozumiałem, że od tej chwili zostaję sam w obcym miejscu wśród dzieci, których nie znam. Jedna z pań chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do pokoju, gdzie było dużo dzieci, mama z tatą nie zdążyli nawet dać mi buziaka, powiedzieli tylko papa Franusiu i upewnili mnie, że przyjdą po mnie za jakiś czas. Powiem Wam trzymałem się dzielnie, nie płakałem choć było bardzo ciężko. Później przyszła po mnie jakaś pani i zaprowadziła mnie do mojej sali na piętrze, gdzie znajdowali się moi towarzysze z grupy. Wśród nich była Jagódka, o której już pisałem i powiem Wam, że bardzo się ucieszyłem, gdy ją zobaczyłem, bo to była jedyna osoba, którą dobrze znałem. Godziny mijały bardzo powoli, ja bardzo tęskniłem za mamą, często wpatrywałem się w okno, bo szczerze powiedziawszy chciałem żeby już po mnie przyszła. Moja pani wychowawczyni nie bardzo przypadła mi do gustu, cóż przyznamsię, że się jej bałem. Gdy wreszcie przyszli po rodzice byłem przeszczęśliwy, dostałem od nich prezent za dzielność, super pistolet kosmiczny. Mama wypytywała mnie o przedszkole, ale ja nie bardzo chciałem jej opowiadać o nim. Dopiero wieczorem przytulony do mamy powiedziałem, że nie podoba mi się w moim przedszkolu. Mama długo rozmawiała ze mną i wiem, że nie była to dla niej łatwa rozmowa, bo ona również bardzo wszystko przeżywała, ale nie dawała nic poznać po sobie. Przekonała mnie, że w przedszkolu może być fajnie, że trzeba poczekać i z czasem go polubię, że początki zawsze bywają trudne. Na początek poprosiłem mamę i tatę, żeby nie zostawiali mnie tak długo w przedszkolu, żeby szybciej po mnie przychodzili. Rodzice zgodzili się i tak zaprowadzali mnie na 8.00, a przychodzili po mnie tak po 12. Początki były ciężkie, wieczorami zwierzałem się mamie, że płakałem w przedszkolu i panie mnie pocieszały, że nie chciałem się bawić tylko wpatrywać w okno, że pani bardzo się denerwowała na inne dzieci i straszyła ich czerwonymi brzydkimi buziami za złe zachowanie. Mama jak zwykle zamartwiała się, aż pewnego dnia przyszła po mnie do przedszkola tak koło 12.30 i poraz pierwszy usłyszała ode mnie słowa, "mamo już przyszłaś, bo my właśnie mieliśmy iść na dwór". Mama była przeszczęśliwa, gdy to usłyszała, później dowiedziała się ode mnie, że w przedszkolu było fajnie, że mamy nową młodziutką panią (starsza pani poszła na urlop zdrowotny), która dała mi buziaka i tuliła, gdy było mi smutno, że rysowaliśmy, bawiliśmy się w różne zabawy, uczyliśmy się różne wierszyki. Wieczorem powiedziałem mamie, że jutro chcę zostać w przedszkolu troszkę dłużej i tak rodzice wydłużali mi ten czas stopniowo aż do 14. No i pech, gdy zaczynało mi sie podobać, zachorowałem po 1,5 tygodniowym chodzeniu do przedszkola, złapałem jakiś wirus, miałem aż 40 stopni gorączki i tak siedzę już w domu drugi tydzień, lekarka rodzinna nie bardzo umiała mi pomóc, więc mama wczoraj była ze mną i z Melą, bo niestety siostra zaraziła się ode mnie, u prywatnego lekarza. Mam nadzieję, że wreszcie wyzdrowieję, bo gorączka, katar, kaszel, męczą mnie i mam już ich serdecznie dosyć. Lekarz powiedział, że w środę będę mógł pójść do przedszkola, a ja chyba nie bardzo chcę. Rodzice obawiają się, że po tak długiej chorobie i siedzeniu w domu, będę miał znów opory by pójść do przedszkola, ale zobaczymy, co czas przyniesie. 

1 komentarz:

  1. Początki zawsze bywają trudne, ale potem już z góreczki:) I jak teraz z chodzeniem do przedszkola po chorobie, Franusiu?:)

    OdpowiedzUsuń